Pytanie jak pachnie Antarktyka? Albo bardziej konkretnie – jak pachnie wyspa Króla Jerzego? Odpowiedź brzmi – to zależy. Jeżeli jesteśmy wśród skał, lodu i śniegu to praktycznie nie ma zapachu. Jeżeli jesteśmy wśród zwierząt to śmierdzi. Na różne sposoby, ale jednak śmierdzi. Ponieważ większość wyspy pokryta jest lodem to miejsc dogodnych do przebywania fauny jest niewiele. Na jednej plaży mogą się znajdować w tym samym momencie setki dzikich zwierząt. A różami one nie pachną. Szczególnie te dzikie. Wśród pingwinów intensywnie pachnie rybami. Same pingwiniska pokryte są grubą warstwą odchodów. Haremy słoni morskich śmierdzą szambem. Ziemia wyściełana jest ich odchodami i zliniałym futrem. Uchatki nie tworzą skupisk i raczej rozpraszają się po całej dostępnej przestrzeni. Pachną kocim moczem. Ponieważ miejsca jest mało zwierzęta te często występują obok siebie. Nie ma więc większego problemu by móc poczuć wszystkie trzy aromaty jednocześnie. Co przy wyostrzonym węchu od miejsc w których zapachu nie ma, daje mieszankę przy której zawartość żołądka zaczyna odczuwać potrzebę znalezienia się poza nim. Mimo to warto się przemóc by moc zobaczyć te wszystkie zwierzęta w ich naturalnym środowisku. Środowisku, które niestety może za jakiś czas zniknąć. A wraz z nim bogactwo organizmów je zasiedlających. Ale to chyba nie jest już w temacie aromatów unoszących się w powietrzu.
