O samym mieście rozpisywać się nie będę. Mógłbym podać parę technicznych szczegółów, ale po co. Jak ktoś ma ochotę to może zerknąć tutaj. Zacznę więc od przylotu. Niestety moje miejsce było nad skrzydłem więc nie udało się mi zrobić zbyt ciekawych zdjęć z góry. Sam lotnisko Jest relatywnie niewielkie. Sprawnie udało się nam przejść przez wszystkie odprawy i kontrole. Trochę mniej sprawnie dotrzeć do autobusu. Sama Afryka przywitała nas ponad 30 stopniowym upałem. Gdy w Polsce jesień zaczęła osiągać swoją dojrzałą formę tutaj wkrótce zacznie się lato.

Lotnisko w Cape Town

Z lotniska do portu dostaliśmy się autobusem. Razem z ekipą ukraińską było nas ponad czterdzieści osób. Niestety mimo iż autobus był “luxury” to klimatyzacja działała tylko w mocno ograniczonym zakresie, a luk bagażowy się popsuł i sporo naszych toreb (a na tak długi okres zabiera się duuużo rzeczy) musiała jechać wewnątrz pojazdu.

Samo miasto widziane z okien autobusu jest bardzo płaskie i rozległe. Niewiele tu wysokich budynków choć i takie się zdarzały. Większość mijanej przez nas okolicy wyglądała dość biednie. Dopiero centrum było nieco bogatsze.

Po dojechaniu do portu szybkie przeładowanie bagaży z autobusu na statek. Potem mieliśmy chwilę na odpoczynek po podróży.

Po obiedzie poszliśmy na chwilę do centrum zobaczyć miasto z bliska. Jest całkiem ładne i, tak jak mówią, trochę niebezpieczne. Udało mi się wykonać kilka zdjęć telefonem.